W czwartek Amerykanin wygrał w pięknym stylu 17 etap z Bourg d'Oisans do Le Grand Bornand (204,5 km). Było to czwarte etapowe zwycięstwo Armstronga w tegorocznej edycji i 20 w dotychczasowych startach Teksańczyka w "Wielkiej Pętli". - Czy jestem nowym 'Kanibalem"? Odpowiedź brzmi nie - powiedział Armstrong nawiązując do pseudonimu pięciokrotnego zwycięzcy TdF Eddy'ego Merckxa, który uważany jest za jednego z największych kolarzy w historii tej dyscypliny. "Le Cannibale" - tak nazwano Belga ze względu na nienasyconą żądzę sukcesów. Wszystko wskazuje na to, że Armstrong pobije Merckxa w ilości triumfów w "Wielkiej Pętli", ale w ilości etapowych zwycięstw w TdF, Amerykaninowi sporo brakuje do legendy kolarstwa. Merckx wygrał 34 etapy w Tour de France. Armstrong uważa, że 17 etap powinien wygrać jego kolega z drużyny US Postal Floyd Landis. Landis prowadził czołową czwórkę na ostatnie wzniesienie czwartkowego etapu. - To był dzień Landisa. Miałem nadzieję, że przyspieszy na zjeździe i wygra, ale tak się nie stało. Floyd z dnia na dzień wygląda coraz lepiej. Dziś był świetny i dlatego chciałem, żeby wygrał etap. Zwycięstwo dedykuję właśnie jemu, bo on najbardziej na nie zasłużył - stwierdził Armstrong.