Czołowy szachista Polonii Warszawa, mistrz Europy z 2002 roku, ośmiokrotny medalista, w tym dwukrotnie złoty (2004, 2009), mistrzostw Polski podczas wizyty w kraju wspierał organizatorów niedawnego XIX Międzynarodowego Festiwalu im. Mieczysława Najdorfa, który odbył się w stolicy. "Mieszkam w USA od sześciu lat. W teksańskim Bronsville jestem zatrudniony na tamtejszym University of Texas Rio Grande Valley. Pracuję jako trener szachów i odpowiadam za drużynę uniwersytecką, zarówno za miejscowych studentów, jak i tych, których tam sprowadzam, oferując im stypendia sportowe. Reprezentacja naszej uczelni w dwóch ostatnich latach wygrała akademickie mistrzostwa kraju. To duża niespodzianka, bo przeciwnicy byli teoretycznie silniejsi, szczególnie ekipa Webster University, kierowana przez słynną Węgierkę Susan Polgar, byłą mistrzynię świata kobiet. Jej drużyna zdobyła wcześniej pięć tytułów z rzędu i była faworytem zarówno w 2018, jak 2019 roku. Udało się jednak ją zatrzymać, z czego się bardzo ucieszyliśmy, bo ile może wygrywać jeden zespół?!" - powiedział 41-letni arcymistrz. Na przełomie marca i kwietnia 2018 roku drużyna University of Texas Rio Grande Valley w składzie: Kamil Dragun, Rosjanin Andrej Stukopin, Howhannes Gabuzjan z Armenii, Władimir Biełous z Rosji i Kubańczyk Carlos Antonio Hevia Alejano wygrała turniej Final Four. W pokonanym polu zostawiła ekipy Webster, Saint Louis University z Polakiem Dariuszem Świerczem i Texas Tech University. W tymże 2018 zespół UTRGV został uznany przez amerykańską federację szachową za najlepszą uniwersytecką drużyną roku. W kolejnym sezonie, w kwietniu tego roku, na turnieju w Marshall Chess Club w Nowym Jorku szachiści Maciei ponownie sięgnęli po President's Trophy. Grali w niemal identycznym składzie, zmienił się tylko rezerwowy. Tym razem rywalizowali z drużynami Webster, Harvardu i UTD (University of Texas at Dallas). Niedługo później i po zdaniu ostatnich egzaminów na uczelni lider drużyny 23-letni Kamil Dragun przyleciał spod meksykańskiej granicy do Warszawy prosto na mistrzostwa Polski, gdzie wywalczył pierwszy w karierze krajowy tytuł. "Ilu stypendystów mam w drużynie? To się zmienia co sezon, obecnie jest ich 11 z 10 krajów. Zobaczymy, może do tegorocznego mistrza Polski uda się ściągnąć innych młodych szachistów znad Wisły. Wyjazd na stypendium do Bronsville jest o tyle atrakcyjny, że zarówno pozwala kontynuować karierę szachową, doskonalić się, ale i można rozwijać się naukowo, m.in. zdobyć tytuł akademicki oraz nauczyć się języka angielskiego" - tłumaczył. W szachowych akademickich mistrzostwach USA gra się na czterech szachownicach plus rezerwowi. Jak zauważył opiekun drużyny z Teksasu, rozgrywki toczą się w formule open, nie ma podziału na płeć. Za oceanem w ogóle bardzo rzadko się zdarza, żeby były wydzielane specjalne kategorie czy nagrody dla kobiet. Wszyscy grają w tych samych imprezach. Sam Macieja raczej nie występuje już w turniejach. "Czasami jeszcze tak, ale to jest inny poziom uczestnictwa niż kiedyś. Legenda polskich szachów arcymistrz Włodzimierz Schmidt opowiadał, że spotkał kiedyś po wielu latach swojego kolegę-szachistę. Rozmawiali o turnieju. Padło pytanie: +słuchaj, właściwie ty w nim uczestniczyłeś czy grałeś? Bo to jest różnica+. Ja także mogę powiedzieć - kiedyś grałem w turniejach, teraz już bardziej tylko w nich uczestniczę" - przyznał. W ostatnich latach powiększyła się grupa zawodników, którzy w Polsce zaczynali grać w szachy, a kontynuują kariery w USA. Od pół roku funkcję menedżera UTRGV sprawuje arcymistrz Aleksander Miśta. Na uczelni Saint Louis gra Dariusz Świercz, który w 2011 roku jako pierwszy Polak zdobył tytuł mistrza świata do lat 20. Od listopada 2018 reprezentuje już Stany Zjednoczone, wystąpił w drużynie tego kraju w tegorocznych mistrzostwach świata. "Mam kontakt z Darkiem. Gdy decydował się na wyjazd do USA, rozważał nawet ofertę naszego uniwersytetu. Ostatecznie wybrał Saint Louis University, bardzo prestiżowy, znany z wysokiego poziomu nauczania. Na pewno akademicko ma trudno, ale za to korzyści z jego ukończenia będzie miał znaczące. Widuję go często, bo reprezentuje konkurencyjną drużynę. Atmosfera w szachach akademickich w USA jest bardzo dobra. Wszyscy są ze sobą bardzo zżyci. Jesteśmy jedną rodziną. +Gens una sumus+ - zgodnie z mottem FIDE" - wskazał Macieja. Jak wspomniał, nie rozmawiał ze Świerczem o zmianie federacji, więc nie wie, czym się kierował. "Ja nie zmieniłem, zostałem przy polskiej, choć mieszkam w Stanach od sześciu lat. Tyle że nie aspiruję do reprezentacji ani jednego, ani drugiego kraju. Wydaje mi się, że to posunięcie Darka nie dotyczy tylko zmiany federacji, lecz po prostu przeniósł do USA całe swoje życie" - zaznaczył Macieja. Arcymistrz z Warszawy ma okazję z bliska obserwować rozwój szachów amerykańskich. Po erze mistrza świata z lat 70. minionego stulecia Bobby'ego Fischera dyscyplina ta ostatnio bardzo zyskała na popularności, również za sprawą pretendenta Fabiano Caruany, drugiego w światowym rankingu, który walczył o szachowy tytuł z Norwegiem Magnusem Carlsenem. "Po upadku Związku Radzieckiego reprezentacja USA opierała się głównie na emigrantach z tego kraju. Pamiętam olimpiadę szachową w 2004 roku, kiedy wszyscy jej zawodnicy, łącznie z trenerem, rozmawiali ze sobą po rosyjsku. W tej chwili już tak nie jest. To zupełnie inna grupa, choć to także nie są typowi Amerykanie, a raczej osoby przyjezdne. Natomiast to, co obecnie w Stanach Zjednoczonych rzuca się w oczy, to popularność szachów dziecięcych, która stale rośnie. Za ileś lat, powiedzmy za dekadę, będą mieli własnych szachistów, wychowanych w kraju. I na pewno będą to gracze światowego kalibru, bo to po prostu widać. Szkolne mistrzostwa USA to dziś największy turniej na świecie. Gra w nich ponad 5000 osób" - zakończył Macieja.(PAP) cegl/ pp/