INTERIA.PL: Gratuluję decyzji o kontynuacji kariery. Jak zapamiętasz sezon 2010/2011? Simon Ammann, mistrz olimpijski, drugi skoczek w klasyfikacji generalnej tegorocznego Pucharu Świata: - Ogólnie był OK, zważywszy na to, że latem miałem problemy z kontuzją, przez co przygotowania nie były łatwe. Ze względu na te okoliczności, drugie miejsce w klasyfikacji generalnej jest dla mnie bardzo dobre. W drugiej części sezonu trzymałem formę, starałem się być zawsze w czołówce. Udało mi się wygrać trzy konkursy w sezonie. Szczególnie dumny jestem z tego w Zakopanem - wygrać na Wielkiej Krokwi to było moje marzenie. Podobnie po raz pierwszy udało mi się zwyciężyć w Garmisch-Partenkirchen. Mój trzeci w tym sezonie triumf był w Lahti. W ten sposób skompletowałem 20 zwycięstw w konkursach Pucharu Świata. Było dla mnie ważne, aby osiągnąć tę "dwudziestkę". W Zakopanem powiedziałeś, że ze szwajcarskimi skokami nie jest najlepiej i właściwie opierają się tylko na tobie i Andreasie Kuettelu. Jak oceniasz młodą generację szwajcarskich skoczków? - To mała grupa, która musi dużo i ciężko pracować, zanim zaistnieje w zawodach Pucharu Świata. Jakieś nazwiska? - Warto zwrócić uwagę na Marco Grigoliego, który był z nami w Planicy, a także na Pascala Egloffa, który wystąpił na mistrzostwach w drużynówce. Jest coraz lepszy w zawodach indywidualnych. Musimy się dalej rozwijać. Planica była miejscem, w którym debiutowali w Pucharze Świata zarówno Marco, jak i Pascal. Obaj muszą jednak oddać jeszcze wiele skoków, zanim nabiorą doświadczenia. Adam Małysz skończył karierę. Specjalnie dla niego zapuściłeś wąsy, poprosiłeś go o autograf na plastronie. Widać, że cenisz go bardzo. - Od kiedy pamiętam, Adam był zawsze świetnym skoczkiem i groźnym rywalem, ale nie tylko. Był też idolem dla wielu skoczków. Po nim zawsze było widać ciężko pracę, pełen profesjonalizm i świetną motywację - to są wyznaczniki klasy Adama, za które go podziwiam. Przy tym wszystkim potrafił być spokojny, skromny, a o to pewnie nie było mu łatwo, bo w Polsce szalała małyszomania i fani nie dawali mu spokoju. To wręcz niesamowite, ile Adam osiągnął dla swojego kraju. Podtrzymywał ducha w narodzie! Mówisz o Adamie i widać, że jesteś bardzo wzruszony... - Tak, rzeczywiście... Adam to chyba pierwszy polski sportowiec, który skupił na sobie uwagę niemal całego świata. I nic dziwnego, bo osiągnął wiele sukcesów - wygrał Puchar Świata kilka razy, co jest naprawdę czymś niespotykanym! Na liście wszech czasów zajmuje drugie miejsce z 39 zwycięstwami. Powiedziałem niedawno Adamowi (Simon mówi te słowa ze łzami w oczach - przyp. red.)), że gdyby się zdarzyło, że w ostatnim jego konkursie po drugiej serii będzie prowadził, to ja specjalnie skoczę krócej, by pozwolić mu wygrać! By stanął na podium ten jeszcze jeden raz, by zakończył wspaniałą karierę pięknym akcentem. To się nie stało, ale i tak byłem szczęśliwy, widząc go na podium w Planicy, a także na podium w klasyfikacji generalnej. Z uwagą będę obserwował dalsze losy Adama.