37-letni kolarz, który wrócił do zawodowego peletonu w styczniu tego roku, po trzech latach przerwy, promować swą charytatywna organizację - Livestrong, w marcu doznał kontuzji obojczyka. Więc nie spodziewa się, że wygra klasyfikację generalną Giro, w którym nigdy nie startował. "Byłbym rozczarowany, gdybym nie wygrał jednego etapu i mniejsza o to, czy będzie to etap górski, czy jazda na czas" - powiedział kolarz grupy Astana podczas konferencji prasowej w Rzymie. "Na początku roku uważałem się za pretendenta do zwycięstwa w całym Giro, ale teraz, po kraksie sprzed miesiąca jestem mniej pewny siebie. Jednak mimo wszystko jestem podekscytowany faktem, że tu jestem i mamy okazję, z moją organizacją, przekazać charytatywne przesłanie nie tylko w środowisku kolarskim" - dodał Armstrong. Amerykanin właśnie ukończył wyścig Tour of Gila w Nowym Meksyku, w którym poprawił swą wydolność przed swym pierwszym startem w drugim co do znaczenia wyścigu wieloetapowym świata. Giro d'Italia rusza w sobotę (9.05.) z Wenecji, a skończy się 31 maja w Rzymie.