Miał wygrywać dla Ferrari wszystko, co będzie do wygrania. Rok temu przegrał mistrzostwo w ostatnim wyścigu. W tym sezonie robi, co może, ale bolid Italia 150, odstaje od konkurencji z Red Bull Racing i McLaren. Dwukrotny mistrz świata Fernando Alonso, w trzech ostatnich tegorocznych eliminacjach w początkowych fazach straszył rywali, jednak im dalej w las... Na torze w Barcelonie przegrał z twardymi oponami, pomimo, że prowadził przez 20 okrążeń. Na torze w Monako miał prowadzącego Sebastiana Vettela na wyciągnięcie ręki i gdyby nie wyjazd samochodu bezpieczeństwa w końcówce... W GP Kanady startował z umownego drugiego pola. Z lotnego startu, nie dał rady Vettelowi. Dobre miejsce Hiszpan przegrał w doborze strategii przy pierwszym pit - stopie. W końcówce zawodów, bolid kierowcy Ferrari po kontakcie z Buttonem zawisł na krawężniku i było po "herbacie". Pomimo tych niepowodzeń Fernando Alonso twierdzi, że póki istnieje matematyczna szansa na mistrzostwo świata nie zamierza z walki o ten tytuł rezygnować. Hiszpan jednak warunkuje to błędami, jakie mogą się przytrafić najgroźniejszym konkurentom. "Tytuł nie jest nieosiągalny, ponieważ nadal mam na niego matematyczne szanse. W ostatnich latach wiele razy kierowcy nie dojeżdżali do mety, jak na przykład Hamilton na Monzie i w Singapurze rok temu. Jeśli wygrasz dwa wyścigi, a Vettel ich nie ukończy, to strata znacznie zmaleje. Prawdą jest jednak, iż nic nie jest teraz w naszych rękach, więc musimy podchodzić do tej sprawy z wyścigu na wyścig, być na podium i walczyć o zwycięstwa. Wszystko zależy od Red Bulla i od tego, czy zrobią jakieś błędy. Jeśli nie, to będą w bardzo dobrej pozycji". - stwierdził kierowca Ferrari.