Gregory jest mistrzem olimpijskim z Londynu (2012 r.) i z Rio de Janeiro (2016) w czwórce bez sternika oraz pięciokrotnym mistrzem świata. Razem z kilkoma innymi zapalonymi wioślarzami z Wielkiej Brytanii, Islandii, Indii, Norwegii i Stanów Zjednoczonych wypłynął w szalony rejs malutką łódeczką napędzaną jedynie mięśniami załogi po Oceanie Arktycznym. Wyruszyli z północnej Norwegii w kierunku archipelagu Svalbard. "4469 osób zdobyło Mount Everest, 536 ludzi poleciało w kosmos, ale jeszcze nikt nie wiosłował po arktycznych wodach" - napisali członkowie wyprawy. O skali trudności najlepiej świadczy zdjęcie dłoni Gregory'ego, jakie zamieścił w portalu społecznościowym. Zniszczone przez wodę i zimno wyglądały koszmarnie. Mnóstwo popękanych pęcherzy, potwornie zmarszczona skóra... To efekt długiego wiosłowania w mokrych rękawicach. Plan wyprawy był bardzo ambitny, ale ekipa zdecydowała się ją przedwcześnie zakończyć, ze względu na niezwykle trudne warunki i wiążące się z tym ryzyko. Z powodu dużego zachmurzenia nie można było naładować baterii słonecznych. Osprzęt elektryczny przestał działać i wioślarze nie mogli korzystać z nawigacji. Zdecydowali się zmienić kurs i dopłynęli na wulkaniczną wyspę Jan Mayen między Norwegią a Grenlandią. Na niezamieszkałej na stałe wysepce zaopiekowała się nimi stacjonująca tam ekipa norweskich sił zbrojnych i instytutu meteorologicznego. "Zdecydowałem, że nie będę kontynuował podróży do Islandii" - napisał Gregory. "Nigdy nie byłem tak długo mokry i przemarznięty. To wchodzi w kości. Nie ma przed tym żadnej ucieczki" - relacjonował Gregory. W końcu zapadła decyzja o zakończeniu wyprawy i jej członkowie zostali ewakuowani statkiem do Norwegii. Mimo przedwczesnego zakończenia eskapady, jej członkowie mogą szczycić się pobiciem 11 z 12 rekordów, które były ich celem. Zdjęcie zniszczonych dłoni Gregory'ego podbiło internet. Brytyjczyk uspokoił fanów, pokazując w niedzielę, że jego ręce już się zregenerowały. MZ