Dyspozycja naszego mistrza musi trochę martwić, bo do igrzysk olimpijskich w Vancouver zostało coraz mniej czasu. W Kanadzie lider reprezentacji Polski chce walczyć o złoty medal olimpijski, którego brakuje w jego bogatej kolekcji trofeów. Małysz jednak zachowuje spokój. "Jestem doświadczonym zawodnikiem i wiem, że najgorsza jest panika. Wtedy szukasz poprawy na siłę, w sprzęcie, technice. To droga donikąd. Najważniejszy jest spokój i ja jestem spokojny, naprawdę" - powiedział Małysz w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". Orzeł z Wisły wie, gdzie popełnia błędy i uważa, że jest jeszcze wystarczająco dużo czasu, żeby niedociągnięcia wyeliminować. "Nie jest źle, proszę mi wierzyć. Wciąż popełniam drobne błędy techniczne, które wcześniej czy później wyeliminuję. W Bischofshofen miałem dodatkowe problemy z szybkością najazdową. Jeśli jadę dwa kilometry na godzinę wolniej od Janne Ahonena, to normalne, że nie odlecę tam gdzie on. Jeszcze w Oberstdorfie i Ga-Pa było normalnie, ale później się coś popsuło. Do tego dochodzi błąd kierunku odbicia, o którym już mówiłem wcześniej. Teraz przyjdzie czas na dokładne analizy trenera. Hannu Lepistoe to wszystko jeszcze raz obejrzy i wyciągnie wnioski. Ufam mu, gdy powtarza, że forma przyjdzie na czas" - podkreślił Małysz. Teraz pucharowa karuzela przenosi się do austriackiego Bad Mitterndorf, gdzie na skoczni Kulm odbędą się dwa konkursy. Po zawodach w lotach narciarskich Małysz będzie miał okazję spokojnie potrenować, bo najprawdopodobniej nie pojedzie na konkursy Pucharu Świata do Japonii. CZYTAJ TAKŻE: Wołowski: Tajner do dzieła! Kofler zwycięzcą Turnieju Czterech Skoczni