Orzeł z Wisły został uznany Bohaterem Dnia ("Man of the Day"). Taki tytuł w skokach przyznaje się najwyżej notowanemu zawodnikowi z drugiej dziesiątki. Adama bardziej od honorowego tytułu ucieszyło nie słabnące poparcie fanów. Gdy udzielał tego wywiadu w tle rozlegało się głośne "Adam, Adam!". Gdy Małysz słyszał kibiców, pojawiły mu się łzy radości w oczach. Zadowolony jesteś po niedzielnym konkursie? Adam Małysz, mistrz świata w skokach: - Oczywiście. Obydwa skoki dzisiaj były takie, że spokojnie mogłem rywalizować z czołówką. Czwarte miejsce w tym momencie jest dla mnie bardzo dobre. Może nie wymarzone, ale to już poważny krok do przodu. W przeciwieństwie do tego, co było w ostatnim czasie. Od pierwszego miejsca dzieliła mnie spora strata. Trudno nie udało się. Takie są warunki i tego nie zmienię. Kolejny powód do radości to postawa kibiców, którym chcę podziękować za przybycie. Zawody zostały przeniesione. A ich pod Krowią pojawiło się sporo. Są ze mną i to jest najważniejsze. Teraz powinno być już lepiej. Czyli wrócił optymizm? - Oczywiście, że tak. Oddaje równe, przyzwoite skoki. Mam nadzieję, że tydzień, który teraz będzie jeszcze bardziej mi pomoże. Potrenuję w spokoju. Będę mógł trochę dopracować kilka elementów. Czwarte miejsce, jakie zająłem w Zakopanem bardzo mi pomoże. Cieszę się również z tego, że chciałem iść na drugi skok, polecieć jak najdalej. Nie wyszło, bo warunki były znowu nie najlepsze. Ale gdyby jury zadecydowało szybciej, żeby obniżyć belkę startową, to pewnie druga seria odbyłaby się do końca. Zatem żałujesz, że nie dokończono drugiej serii? - Zawód to za dużo powiedziane, ale szkoda Kamila Stocha. On bardzo dobrze skoczył. Na pewno, gdyby druga seria się odbyła, byłoby sprawiedliwiej. W pierwszej warunki były inne dla tych, którzy skakali na początku, a inne dla tych, którzy startowali później. Oczywiście chciałbym być na podium, ale dobre i to czwarte miejsce. Każdy marzy o tym, żeby być w Zakopanem na podium. Ci, którym się dzisiaj to udało podkreślają to. Ale nie panikujmy! Nie kończę jeszcze kariery. Jak się czujecie na Wielkiej Krokwi? - Zakopane to taka nasza siedziba. Tu się czujemy jak u siebie, oddajemy najdłuższe skoki. Mam nadzieję, że treningi, które mnie czekają posłużą dalszej poprawie formy. Dokąd pojedziecie na treningi? - Tam, gdzie będzie cicho, bezwietrznie i nie braknie śniegu. Jest dużo możliwości. Jest Słowacja - Szczyrbskie Pleso. To prawie jak w domu. Myślę, że trenerzy na spokojnie coś wymyślą. Hannu Lepistoe będzie raczej odpoczywał, a na treningi pojadę z Łukaszem Kruczkiem (ostatecznie zapadła decyzja, że Lepistoe też pojedzie - przyp. red.). Poszukujemy małej skoczni. Na takiej najlepiej ćwiczyć technikę. Za tydzień w Zakopanem Puchar Kontynentalny. Nie jedziesz do Sapporo, więc może tu wystartujesz? - Dostałem taką propozycję od dyrektora Nadarkiewicza, ale trenerzy nie za bardzo chcą się na to zgodzić. Mówię, że potrzebuję spokojnego treningu, a nie startu w takich zawodach. Chodzi o pięć, sześć treningów, które ustabilizują moją formę. Do tej pory było tak, że skakałem treningowo raz - dwa razy i od razu jechałem na zawody. Dochodził stres, w konkursie zawodnik bardziej chciał się wykazać i popełnia pewne błędy, bo brakuje mu automatyzmu. Wszystko zależy od trenera, jak mógłbym skoczyć w Pucharze Kontynentalnym. Z jakimi zawodnikami będziesz trenował? - Z tymi, którzy nie pojadą do Japonii (Kot i Miętus - przyp. red.). Prezes PZN-u Aploloniusz Tajner wierzy, że Twoja forma jeszcze wystrzeli w tym sezonie. - Ja również w to wierzę. Gdyby było inaczej, to nie byłoby sensu skakać. W czym tkwi Twój problem? - W traektorii lotu. Dziwne jest to, że fizycznie jestem bardzo dobrze dysponowany. Sprawdzaliśmy na platformie tensometrycznej i dawno nie miałem tak dobrych wyników. Ale przy tych wysokich wartościach zagubiła się gdzieś technika. Trzeba to zmienić. Ja za bardzo dążyłem do tego, żeby było lepiej. Przez to powielałem błędy, zagubiłem technikę. Ona musi być na zasadzie automatyzmu. Postaramy się ją wypracować w nowym tygodniu. Notowali w Zakopanem Michał Białoński, Maciej Borowski