Po sześciu latach panowania na tronie chudego jak patyk Japończyka Takeru Kobayashi, 4 lipca, w święto narodowe Ameryki, Joey odebrał mu tytuł mistrza świata w jedzeniu hot-dogów, zjadając 66 w ciągu 12 minut. Czyli na jednego z bułką potrzebował tylko 10.9 sekundy... Można, a nawet należy się z tego śmiać, ale w Stanach, gdzie porcje są ogromne, a ludzie uwielbiają się obżerać, jest nawet stowarzyszenie sportowe zrzeszające tych, którzy każdego weekendu zajmują się "kompetytywnym jedzeniem". Można na tym nieźle zarobić, bo za wygrane Chestnut schował w minionym roku do kieszeni 60 tysięcy dolarów. Dlatego nie ma się co dziwić, że o przygotowaniach do pojedynku na hot-dogi (razem z bułką!) na brooklyńskim Coney Island Kobayashi i Chestnuta pisały sportowe gazety. Na ważeniu (Kobayashi 154 funty, Chestnut 215 funtów) obu "zawodników" swojego reportera wysłało nawet ESPN, które pokazywało całą imprezę na żywo. Dla przykładu - nie doczekał się tego na przykład mecz piłkarskich mistrzostw świata USA - Polska... Dwójka hotdogowych gladiatorów szybko uzyskała miażdżącą przewagę nad 17 rywalami, których zadanie było jasne - zjeść jak najwięcej w ciągu 12 minut. Faworytem był 29-letni Takeru, choćby z tego powodu, że wygrał mistrzostwa sześć razy w latach 2001-2006, ale Chestnut pokazał przed zawodami klasę, bijąc dotychczasowy rekord Japończyka i zjadając w ciągu 12 minut 59 i pół hot doga. Na 60 sekund przed końcem tegorocznej rywalizacji obaj panowie mieli na koncie po 60 hot-dogów, ale wytrzymałością i silniejszą żuchwą popisał się Kalifornijczyk, zjadając 6 hot-dogów i patrząc z uśmiechem, jak rywal z Japonii pożera ich o trzy mniej. Przemek Garczarczyk