"Królem nart", bo tak nazywa się zwycięzcę tego morderczego dystansu, został Frode Estil, który wyprzedził po wspaniałym finiszu Andersa Auklanda (strata 0,7 s) oraz Odda-Bjoerna Hjelmeseta (1,4 s). To pierwsze złoto zdobyte w MŚ przez niespełna 33-letniego Estila. Dotychczas miał w dorobku jeden srebrny i trzy brązowe medale (z czego jeden w Oberstdorfie - w biegu łączonym). Norweg poznał jednak smak zwycięstwa w igrzyskach olimpijskich w Salt Lake City. Był tam także drugi. Od początku najcięższej konkurencji narciarskich MŚ, tym razem rozgrywanej przy bardzo obfitych opadach śniegu i silnym wietrze, Norwegowie znajdowali się w czołówce. Do 30 kilometra zawodnicy biegli w jednej, choć bardzo rozciągniętej, grupie. Zaraz za punktem pomiaru czasu samotną ucieczkę rozpoczął Czech Jiri Magal. Dziesięć kilometrów dalej Magal nadal prowadził, jednak przez cały czas znajdował się w zasięgu grupy pościgowej, składającej się z Estila, Auklanda, Hjelmeseta oraz Szweda Mathiasa Fredrikssona. Na 41 kilometrze Czech osłabł i spadł na dalsze miejsce. Na kolejnych czterech kilometrach próby oderwania się od czołówki podejmowali Czech Milan Sperl i Fin Sami Jauhojaervi, ale udawało im się pozostawać na czele przez zaledwie kilkaset metrów. Pięć kilometrów przed metą Estil, Aukland i Hjelmeset błyskawicznie ruszyli do przodu, zupełnie jakby nie czuli w nogach pokonanego dystansu. Dołączyli do nich Fredriksson i Estończyk Anders Veerpalu, którzy zdawali sobie sprawę, że pozwolenie Norwegom na ucieczkę oznacza poddanie się, oddanie medali bez walki. Jeszcze na pomiarze czasu, 1,7 kilometra przed metą, cała piątka biegła razem. Po siedmiuset metrach Norwegowie zaatakowali ponownie. Szwed i Estończyk mogli tylko patrzeć, jak rywale w sprinterskim tempie pokonują ostatni podbieg. Wiele osób widząc na stadionowym telebimie ich niesamowitą dyspozycję, łapało się za głowy. Na ostatnim zjeździe wszystko było już jasne. Musiałoby się wydarzyć coś niezwykłego, żeby na ostatniej prostej Fredriksson lub Veerpalu dogonili Norwegów. Nic takiego się nie stało. Estil wygrał zdecydowanie, a Aukland i Hjelmeset do końca walczyli o srebrny medal. Zwycięzca ukończył bieg w czasie - 2:30.10,1. Jego rodacy stracili do niego odpowiednio 0,7 i 1,4 s. Veerpalu przybiegł na metę 5 s, a Fredriksson 8,2 s za Estilem. Po minięciu mety medaliści długo się obejmowali i pozowali do zdjęć. Zwycięzcę biegu na 50 km zwyczajowo nazywa się "Królem mistrzostw". Estil dołączył więc do swojej koleżanki z drużyny - "Królowej" Marit Bjoergen, która wygrała najbardziej prestiżową kobiecą konkurencję - bieg na 30 km techniką klasyczną. <a href="http://sport.interia.pl/msnarty/wyniki?id=3489">Zobacz WYNIKI</a> <a href="http://sport.interia.pl/gal?galId=4835&tytulGal=Narciarskie%20MŚ%202005">Zobacz galerię zdjęć z narciarskich MŚ</a>