Kolbowicz po zajęciu szóstej lokaty w igrzyskach w Londynie nie składał jednoznacznych deklaracji dotyczących sportowej przyszłości. Nie wykluczył jednak, że pójdzie w ślady Adama Korola, który krótko po finałowym biegu oficjalnie ogłosił zakończenie kariery. - Z tą naszą karierą bym nie przesadzał, bo prawdziwe to robią Agnieszka Radwańska czy Robert Kubica. Ja bym to nazwał przygodą sportową - przyznał z uśmiechem Kolbowicz, który wraca do treningu i chce nadal rywalizować na torach wioślarskich. - Powoli zaczynam wchodzić w trening. Pod koniec listopada chcę pojechać razem z grupą zawodników na zgrupowanie do Szklarskiej Poręby, m.in. żeby pojeździć na nartach. Czy nadal będę wiosłował, zależy tylko i wyłącznie od trenera i od mojego poziomu sportowego. Gdyby ta decyzja należała do szefów wyszkolenia, to... dawno już by mnie nie było - dodał z przekąsem. Czterokrotny mistrz świata zdaje sobie jednak sprawę, że młodsi zawodnicy coraz bardziej naciskają, a trenerzy muszą budować perspektywiczne osady, które powalczą o sukcesy w kolejnych igrzyskach. - Dlatego chcę dalej uprawiać sport, ale też nie po trupach, nic na siłę, Ucieszę się, jeśli dane mi będzie popływać z młodszymi, którym jednocześnie mogę przekazać swoją wiedzę. To będzie takie dwa w jednym. Jeśli natomiast szkoleniowiec powie, że stawia wyłącznie na młodzież, ja to rozumiem. Bo on też musi mieć na uwadze, że zbliżają się igrzyska w Rio - powiedział. Jak podkreślił, choć od olimpijskiego startu w Londynie minęły już ponad trzy miesiące, cały czas stara się utrzymywać dobrą kondycję. - Po igrzyskach wyjechałem z rodziną i znajomymi do Włoch, ale to był też czynny wypoczynek: pływanie, deska, rower. Jestem pracownikiem Wydziału Kultury Fizycznej i Promocji Zdrowia Uniwersytetu Szczecińskiego, a to zobowiązuje do utrzymywania formy. Serducho swoją ilość krwi musi przepompować - zaznaczył. W momencie zakończenia kariery przez Korola osada "dominatorów" praktycznie przeszła do historii. Czwórka podwójna w składzie z nim, Kolbowiczem, Michałem Jelińskim i Konradem Wasielewskim zdobyła złoty medal olimpijski w Pekinie (2008) oraz cztery mistrzostwa świata. Kolbowicz stara się wytłumaczyć pewien fenomen tej grupy wioślarzy, z której, jak zaznacza, żaden nie był wybitnym zawodnikiem. - W czwórce można góry przenosić będąc zawodnikiem średnim. Bo my tak naprawdę nie byliśmy wybitnymi wioślarzami indywidualnie. Nie zawsze wygrywaliśmy na jedynkach w kraju. Ważne, żeby mieć smykałkę do tego, co się robi. Mam nadzieję, że ta dziura po nas nie będzie trwała długo. Podobno niektórzy młodsi zawodnicy mówili, że zajmujemy im miejsce. I że jak tylko wskoczą do osady, będą tak samo pływać. Będę im kibicował... Są w tej grupie naprawdę fajni chłopcy, dobrze wiosłujący, ale trzeba to jeszcze zebrać do kupy i powiedzieć im co dobre, a co złe - podsumował Kolbowicz.