To był ich protest i manifestacja w obronie praw obywatelskich czarnoskórych Amerykanów, który oglądała światowa widownia telewizyjna, a potem czytelnicy gazet na całym świecie. Obaj sportowcy zostali surowo ukarani. Relegowano ich z wioski olimpijskiej za czyn, który Smith tłumaczył (jeszcze w Meksyku) dziennikarzowi ABC-TV Howardowi Cosellowi: - Moja prawa ręka była wzniesiona w imię siły czarnej Ameryki. Carlos podniósł lewą rękę w imię jedności czarnej Ameryki. Razem stworzyły one łuk jedności i siły. Po czterdziestu latach ci dwaj ludzie, których na zawsze połączyło to głośne wydarzenie w historii olimpizmu, stronią od siebie. Obaj wspominają ten ważny epizod ich sportowego życia w odmienny sposób. Poróżniła ich też zazdrość o sukcesy. Doszło nawet do tego, że Carlos upiera się, iż pozwolił Smithowi wygrać finał 200 m. By zrozumieć ten symbol jedności, który dziś jest przeszłością, trzeba wziąć pod uwagę, w jakich czasach miał miejsce protest Smitha i Carlosa. W 1968 r. USA znalazły się na krawędzi chaosu. Trwała wojna w Wietnamie, a w miastach USA walka o prawa obywatelskie. Kule zamachowców ugodziły pastora Martina Luthera Kinga i Roberta F. Kennedy'ego. Czarnoskórzy sportowcy też angażowali się w batalię na rzecz równości rasowej, której bojownikiem był pastor King. Magazyn "Sports Ilustrated" poświęcił tym sprawom cykl pięciu publikacji, w których wskazano na brak czarnoskórych trenerów i dyrektorów klubów, dyskryminację w college'ach na Południu i rasizm w szatniach. Ówczesny socjolog Harry Edwards był twórcą Olimpijskiego Planu na rzecz Praw Człowieka, który początkowo przewidywał bojkot igrzysk 1968. Wśród jego studentów byli Smith i Carlos, sprinterzy klubu Spartans, trenowani przez Buda Wintera. Gdy plan bojkotu igrzysk Edwardsa odrzucono, decyzję o formach protestu pozostawiono indywidualnej inicjatywie sportowców. Afro-amerykańscy lekkoatleci dominowali w Meksyku, zdobywając 10 złotych medali i ustanawiając siedem rekordów świata w tym "kosmiczny", lub jak pisano na miarę XXI wieku, rekord Boba Beamona w skoku w dal - 8,90 m (18.10.1968). Ale tylko Smith i Carlos zdobyli się na publiczny protest. Reakcja na to była natychmiastowa. MKOl naciskał na Komitet Olimpijski USA, by zawiesić biegaczy. Agencja "Associated Press" oskarżyła ich o "gest o nazistowskiej wymowie". Felietonista chicagowskich gazet nazwał sprinterów "czarnoskórymi szturmowcami". "To był moment różnicujący" - twierdził profesor socjologii Univeristy of Minnesota Doug Hartmann w swej pracy "Race, Culture and the Revolt of Black Athlete: The 1968 Olympic Protests and Their Aftermath". Konserwatywna część opinii publicznej w USA uznała incydent za przykład radykalizmu organizacji "Blackpower". W kraju Smith i Carlos dostawali listy z pogróżkami. Carlos uważa, że jego pierwsza żona popełniła samobójstwo z powodu nagonki mediów. - Byli pionierami zaangażowania politycznego i stali się obiektem niewiarygodnego potępienia, które zraniło ich na wiele lat - powiedział o Smithie i Carlosie ich kolega Bob Beamon. Dopiero po latach doceniono ich odwagę i determinację. Dostali honorowe tytuły naukowe San Jose State Univerisity. Na dziedzińcu uczelni wzniesiono pomnik na ich cześć. Obaj są w Galerii Sławy Federacji Lekkoatletycznej USA. W 1999 r. HBO Sports pokazała film dokumentalny, zatytułowany "Fists of Freedom" (Pięści wolności), emitując go powtórnie w 2008 r. Mimo zastarzałych animozji i wad charakterów obu biegaczy, ich odważny czyn pozostanie w historii igrzysk, a jego autorzy nie żałują, że się nań zdobyli. "Za sto lat istota tego gestu będzie ikoną czasów, gdy ludzie, począwszy od Muhammada Alego, zmienili obraz i dynamikę amerykańskiego sportu" - napisał Harry Edwards.