"Zobacz nową Legię" - hasło reklamowe drużyny ze stolicy frapowało cały kraj. Transfery za cztery miliony euro mają sprawić, że Legia będzie godna swojego nowego stadionu. Już w 36. minucie 23 tysiące kibiców zapomniało o katastrofalnym poprzednim sezonie. Nowa drużyna - prowadzona przez Skorżę, a na boisku przez znakomitego Argentyńczyka Alejandro Carbajala - prowadziła 3-0 z Arsenalem. Goście grali w dość rezerwowym składzie, ale Sagna, Rosicki, Narsi, Walcott, Clichy czy Eboue to absolutnie kluczowi gracze Wengera. Sny o potędze stołecznych kibiców, którzy oczyma wyobraźni zobaczyli już swoją drużynę przetaczającą się po lidze polskiej jak walec, przerwał gol Chamakha. Podrażniona ambicja jednej z najlepszych drużyn świata sprawiła, że przewaga gości rosła. Arsenal przyspieszał, a wtedy coraz ostrzej było widać wady nowej drużyny Legii: słabo grającego Rybusa, zbyt statycznego napastnika Mezengę, a przede wszystkim fatalne kiksy pary stoperów Wawrzyniak - Kneżevic. Ten ostatni mylił się karygodnie zbyt często. Zawalił gola na 4-5, kiedy po serii bramek dla gości Legia zdołała odpowiedzieć golem Jędrzejczyka. Prawy obrońca zaliczył hat-trick w tym niezwykłym dla niego meczu. Miałby też asystę, ale po jego podaniu Manu zmarnował sytuację "sam na sam". Można było też mieć zastrzeżenia w stosunku do nowego bramkarza Antolovica. Przy golu na 2-3 nie dosięgnął dośrodkowania, przy bramce Gibbsa rzucił się długi róg, a gracz Arsenalu uderzył w krótki. Słabo wypadł Maciej Iwański, który już w 28. min musiał zastąpić kontuzjowanego Vrdoljaka - reklamowanego jako najlepiej rokujący transfer Legii tego lata. Maciej Skorża ma nad czym pracować, ale ma też z kim, bo kilku nowych zawodników pokazało, że w piłkę grać potrafi - nawet przeciwko Arsenalowi. W polskiej lidze Cabral czy Vrdoljak powinni być gwiazdami, choć niczego nie da się gwarantować po jednym meczu. Władze Legii podkreślają, że największe nadzieje wiążą jednak ze Skorżą. Odczuwa on na własnej skórze, jak przewrotny jest zawód, który wybrał. Kilka miesięcy temu stracił posadę w Krakowie, gdy tymczasem zastępujący go Henryk Kasperczak nie dotrwał do jesieni. Wyrzucony z Wisły Skorża może być jednak pełen nadziei, mimo iż jego drużyna straciła dziś skandaliczną wręcz liczbę goli. Legia Warszawa - Arsenal Londyn 5-6 (3-1) Bramki: 1-0 Alejandro Ariel Cabral (18), 2-0 Artur Jędrzejczyk (34), 3-0 Artur Jędrzejczyk (37), 3-1 Marouane Chamakh (38), 3-2 Emmanuel Eboue (53), 3-3 Emmanuel Eboue (61), 3-4 Kieran Gibbs (61), 4-4 Artur Jędrzejczyk (72), 4-5 Emmanuel Thomas (77), 4-6 Samir Nasri (80), 5-6 Maciej Iwański (90+1). Sędzia: Marcin Szulc (Warszawa). Widzów: 23 000. Legia: Marijan Antolović (73. Konstiantyn Machnowski) - Artur Jędrzejczyk (87. Pancze Kumbev), Srdja Knezević, Jakub Wawrzyniak, Marcin Komorowski - Manu (89. Michał Kucharczyk), Ivica Vrdoljak (29. Maciej Iwański), Ariel Borysiuk, Alejandro Ariel Cabral (67. Piotr Giza), Maciej Rybus (74. Sebastian Szałachowski) - Bruno Mezenga (63. Takesure Chinyama). Arsenal: Łukasz Fabiański (46. Wojciech Szczęsny) - Backary Sagna (75. Havard Norvtveit), Thomasz Vermaelen, Laurent Koscielny, Gael Clichy - Samir Nasri, Tomas Rosicky (46. Vela), Jack Wilshere (71. Henry Lansbury), Emmanuel Frimpong (46. Gibbs), Theo Walcott (46. Eboue) - Marouane Chamakh (71. Thomas). Dariusz Wołowski, Warszawa