W Stuttgarcie wystąpi niemal cała światowa czołówka, bowiem z zawodniczek sklasyfikowanych w pierwszej dwudziestce rankingu WTA Tour na liście zgłoszeń zabrakło tylko Amerykanki Sereny Williams, dziewiątej na świecie. Dwie inne, Niemka polskiego pochodzenia Sabine Lisicki (13.) i Rosjanka Wiera Zwonariewa (10.), wycofały się z powodu drobniejszych kontuzji. Po kilkumiesięcznej absencji spowodowanej problemami zdrowotnymi wróci za to do gry Niemka Andrea Petkovic (11.). Sklasyfikowana na czwartym miejscu, najwyższym w karierze, Radwańska zostanie rozstawiona właśnie z czwórką, dzięki czemu w pierwszej rundzie będzie miała wolny los. Grę rozpocznie więc od razu od 1/8 finału, podobnie jak Białorusinka Wiktoria Azarenka (nr 1.), Rosjanka Maria Szarapowa (2.) i Czeszka Petra Kvitova (3.). - Ten turniej zawsze ma świetną obsadę. Nawet gdyby dla dziewczyn z TOP10 nie był obowiązkowy, to i tak chętnie by tam przyjeżdżały. To jeden z ich ulubionych turniejów w roku, no i do wygrania oprócz premii jest przecież Porsche. To dodaje troszkę smaczku rywalizacji. Trudno jednak mówić, że Stuttgart to są kort ziemne, raczej właściwe byłoby określenie sztuczne korty ziemne - powiedział ojciec i trener krakowianki Robert Radwański. - Owszem biega się tam po ceglanej mączce, ale jest to faktycznie tylko cienka warstwa wysypana na beton. Takie podłoże sprawia, że chwilami piłki odskakują jak na twardych kortach. Dzięki temu można jakby powoli przechodzić na właściwą "ziemię". Trzeba się też przyzwyczaić, że w każdym turnieju korty będą się jednak trochę różnić, na co wpływ ma klimat i wilgotność powietrza. Zresztą na Roland Garros jest kilka kortów bardzo szybkich, ale i parę zupełnie wolnych. W Paryżu właściwie dwa kolejne mecze można rozgrywać na dwóch bardzo różnych nawierzchniach, w zależności od układu planu gier - dodał. Radwańska od początku roku triumfowała w dwóch turniejach na twardych kortach w Dubaju i Miami, a także dotarła do ćwierćfinału wielkoszlemowego Australian Open. W sumie wygrała 26 meczów, a poniosła tylko cztery porażki, wszystkie z Azarenką, obecnie numerem jeden na świecie. Zarobiła dotychczas 1,65 miliona dolarów. W Stuttgarcie polska tenisistka wystąpi po raz szósty z rzędu, a najlepszy wynik - półfinał uzyskała tam przed rokiem. Trzy lata temu odpadła w ćwierćfinale, a pozostałe starty kończyła w drugiej rundzie (1/8 finału). Od poniedziałku będzie tam bronić 200 punktów. Nie ma jednak szans, by zaatakować trzecią pozycję Kvitovej, bowiem Czeszka w poprzedniej edycji nie startowała, a dystans między nimi w rankingu to 385 punktów. - Nie będzie łatwo wskoczyć do pierwszej trójki, przynajmniej jeszcze nie teraz. Niby to jest tylko jedno miejsce, ale jednak sporo punktów do odrobienia. Żeby to się stało realne potrzebny będą dobre wyniki w Madrycie i Rzymie, a przede wszystkim w Paryżu. Tam, jak w każdym turnieju wielkoszlemowym, jest najwięcej punktów do zdobycia. Ale i to nie wystarczy, bo i rywalki muszą trochę pomóc słabszą grą. Na pewno dla Petry dużym wyzwaniem będzie obrona dwóch tysięcy punktów za zwycięstwo w Wimbledonie, więc wtedy rysuje się jakaś szansa na jej wyprzedzenie - przekonywała Radwańska przed tygodniem na konferencji prasowej w Warszawie. W Stuttgarcie, podobnie jak i podczas kolejnych startów na kortach ziemnych i samego Roland Garros będzie jej towarzyszył Tomasz Wiktorowski. Z kapitanem reprezentacji Polski w rozgrywkach o Fed Cup współpracuje od czerwca ubiegłego roku, gdy podjęła decyzję, że na turnieje będzie jeździć bez ojca. Z nim trenuje w Krakowie i przygotowuje się do turniejów. Podobnie młodsza z sióstr Radwańskich Urszula, która zajmuje obecnie 93. miejsce w rankingu WTA Tour. W przyszłym tygodniu wystąpi w mniejszym turnieju z tego cyklu w marokańskim Fezie (z pulą nagród 220 tys.dol.).