- Jeśli jest się w finale czy półfinale Wielkiego Szlema, to wiadomo, że za rok trzeba się mocno napracować, żeby to powtórzyć i obronić punkty. Nie zawsze się to udaje i tak się stało w przypadku Radwańskiej. Nie da się cały czas grać na takim samym poziomie, tym bardziej, że w Tourze jest coraz więcej młodych dziewczyn, z których każda chce wygrać z najlepszymi. Teraz jest dużo większa konkurencja, niż dawniej i poziom gry się bardzo wyrównał - powiedziała INTERIA.PL Jana Novotna. W 2012 roku Radwańska osiągnęła w Londynie pierwszy - i jak dotychczas jedyny - w karierze finał w Wielkim Szlemie, a przegrała w nim w trzech setach z Amerykanka Sereną Williams. W poprzednim sezonie odpadła tu rundę wcześniej, ponosząc nieznaczną porażkę z Niemką polskiego pochodzenia Sabine Lisicki. - Agnieszka należała do faworytek, jak zawsze w Wimbledonie, ale i ona ma prawo do słabszego dnia. Co ma powiedzieć Serena, której nie wyszedł drugi z rzędu występ tutaj? Zresztą w tym sezonie w żadnym z turniejów wielkoszlemowych nic nie osiągnęła, a w poprzednim sezonie wygrywała niemal wszystko i z wszystkimi. Ale nie zdziwiłabym się, jeśli w lecie odpuści większość turniejów w USA, a potem wygra US Open. Kobiecy tenis potrafi zaskakiwać bardziej, niż męski - uważa Novotna. Tenisistka pochodząca z Brna dwie dekady wcześniej trzykrotnie przegrywała w wielkoszlemowych finałach: w Australian Open w 1991 roku oraz dwa razy w Wimbledonie 1993 i 1997 roku. W tym ostatnim przypadku cały świat obiegły zdjęcia, na których wypłakiwała się w ramie księżnej Kentu po porażce z nastoletnią Martiną Hingis. Jednak w 1998 roku zrewanżowała się Szwajcarce, pokonując ją w londyńskim półfinale, a kolejnym meczu okazała się lepsza od Francuzki Nathalie Tauziat. - Ja po dwóch przegranych finałach w Londynie straciłam nadzieję, że mi się uda wygrać i wtedy właśnie zagrałam turniej życia. Miałam 30 lat i poważnie wtedy myślałam już o zakończeniu kariery. To zwycięstwo było jak nagroda za cały mój wieloletni wysiłek, ale dość niespodziewana jednak. To przykład, że niczego nie da się do końca przewidzieć w tenisie - powiedziała Novotna. - Nie wiem czy Agnieszka kiedyś wygra Wimbledon, czy w ogóle wygra kiedyś w Wielkim Szlemie, ale na pewno stać ją na to i życzę jej tego. Żeby się udało, potrzeba trochę szczęścia, wiary w siebie, no i dobrej gry, a jej tenis jest techniczny i niewygodny dla wielu rywalek. Podobny styl miała kiedyś Hingis, ale wtedy nie grało się jeszcze tak siłowo, jak teraz. Z drugiej strony od kilku sezonów jest w czołówce rankingu i tam pewnie pozostanie jeszcze przez dwa, trzy lata - dodała. Radwańska obroniła 240 z 780 punktów za ubiegłoroczny półfinał, ponosząc w poniedziałek porażkę w czwartej rundzie z Rosjanką Jekateriną Makarową. W poniedziałek może stracić czwartą pozycję w rankingu WTA Tour. Mogą ją wyprzedzić dwie zawodniczki: Czeszka Petra Kvitova, jeśli dotrze do finału oraz Niemka polskiego pochodzenia Angelique Kerber. Rozstawiona z numerem dziewiątym Kerber wyeliminowała we wtorek w czwartej rundzie (1/8 finału) Rosjankę Marię Szarapową (nr 5.) 7:6 (7-4), 4:6, 6:4, wykorzystując dopiero siódmą piłkę meczową. Teraz trafi na Kanadyjkę Eugenie Bouchard (13.). Natomiast Kvitova (6.) spotkała się wieczorem z rodaczką Barborą Zahlavovą-Strycovą i wygrała 6:1, 7:5. Tegoroczny Wimbledon obfituje w niespodzianki. Po tym jak Williams (nr 1.) i Chinka Na Li (2.) odpadły w trzeciej rundzie, a Radwańska (4.) i Szarapowa (5.) w czwartej, jedyną zawodniczką z czołowej piątki rankingu w drabince jest Rumunka Simona Halep (3.). We wtorek Halep, która przed miesiącem przegrała z Szarapową w finale Roland Garros, awansowała do londyńskiego ćwierćfinału, pokonując Zarinę Dijas z Kazachstanu 6:3, 6:0. W środę spotka się z Lisicki (19.). Z Londynu Tomasz Dobiecki