- Po występie w finale tegorocznego Wimbledonu można było niestety usłyszeć dużo złośliwych komentarzy o tym, że Agnieszce dobrze się ułożyła drabinka, że miała szczęście. Niesłusznych, co potwierdziła świetną grą przeciwko Angelique Kerber w półfinale i przede wszystkim zaciętym finałem przeciwko Serenie Williams - powiedział Fibak. - Teraz, po pechowym niepowodzeniu w olimpijskim turnieju aura wokół niej się niestety zrobiła mało korzystna. Tym bardziej przydałoby się, żeby dobrym występem w Nowym Jorku trochę dała odpór fali krytyki i złośliwości. Powinna mierzyć odważnie w półfinał US Open, choć patrząc w drabinkę, nie można powiedzieć, żeby miała do niego szczególnie łatwą drogę. Jednak ja w nią wierzę, a gdyby udało jej się w półfinale zrewanżować Williams za porażkę w Wimbledonie, to byłby ogromny sukces. Serena jest obecnie chyba najmocniejszą tenisistką - dodał. Radwańska w pierwszej rundzie pokonała Rosjankę Ninę Bratczikową 6:1, 6:1. Kolejną rywalką wiceliderki rankingu WTA Tour będzie Hiszpanka Carla Suarez Navarro. - Ważne, że Agnieszka wygrała ten mecz małym nakładem sił, bo te trzeba w Wielkim Szlemie oszczędzać. Tym bardziej że w drodze do ewentualnego półfinału może trafić na byłe liderki rankingu - Jelenę Jankovic czy Venus Williams, ale też Dominikę Cibulkovą, Sarę Errani czy świetnie dysponowaną Andżelikę Kerber, z którą przegrała tam poprzednio. Wtedy to była spora niespodzianka, ale teraz zapowiada się ciekawy pojedynek, jak ich niedawny półfinał w Wimbledonie - stwierdził Fibak. W pierwszej rundzie z turniejem pożegnała się Urszula Radwańska, ponosząc porażkę z Włoszką Robertą Vinci (nr 20.) 1:6, 1:6. - Urszula nie miała w Nowym Jorku szczęścia w losowaniu, bo Vinci to solidna zawodniczka. Zaskoczył mnie tylko rozmiar porażki. Najważniejsze jednak, że gra ostatnio coraz lepiej i nabiera pewności siebie. Wygrała w tym roku z kilkoma świetnymi zawodniczkami z czołówki i wreszcie przebiła się do czołowej 50-tki rankingu WTA. Na pewno nie powiedziała ostatniego słowa - podkreślił Fibak. Wtorek był polskim dniem w Nowym Jorku, bowiem w singlu wystąpił jeszcze Jerzy Janowicz (przegrał z Amerykaninem Dennisem Novikovem), debliści Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski (porażka z amerykańskimi braćmi Harrisonami) oraz Łukasz Kubot w parze z Rosjaninem Michaiłem Jużnym (awansowali do drugiej rundy). - Ośmioro Polaków w turnieju Wielkiego Szlema, a szóstka występująca jednego dnia, to naprawdę robi wrażenie. Tym bardziej że mieliśmy niedawno 20 takich lat, że w US Open czy Wimbledonie nie grał nikt. Polski tenis wyraźnie odżył i to nie tylko za sprawą sióstr Radwańskich, Łukasza Kubota czy deblistów, którzy od dawna należą do światowej czołówki. Ważne, że w ślad za nimi idą młodsi następcy, jak choćby Jerzy Janowicz - podkreślił Fibak. - Jurek w wieku 21 lat przebił się do pierwszej setki rankingu ATP i wciąż się w nim wspina. Jego tenis, oparty na zabójczym serwisie i szybkim kończeniu wymian, może nie jest zbyt efektowny, ale skuteczny. Podobnie grający inni dwumetrowi zawodnicy, jak John Isner czy Sam Querrey, są w czołowej trzydziestce, więc i Jerzyk może spokojnie się tam przebić, bo jest od nich o wiele sprawniejszy. Do tego ma mocną psychikę - dodał. Fibak, najbardziej utytułowany Polak w tzw. Open Erze tenisa, w czwartek skończy 60 lat. - Spędzę urodziny w kraju, choć miałem pomysł, żeby się wybrać na US Open. Sercem jednak będę w Nowym Jorku. Myślę, że półfinał Agnieszki byłby dla mnie miłym prezentem z tej okazji. Zobaczymy, jeśli Polacy będą się tam dobrze spisywać, może polecę ich wspierać na miejscu w przyszłym tygodniu - zapewnia Fibak.