- Przyjechałam z pozytywnym nastawieniem. Nie da się ukryć, że jest to wielki szlem, ale gra się, by wygrać, tego się trzymam - powiedziała Agnieszka Radwańska, która w sobotę uczestniczyła w nowojorskim konsulacie RP w spotkaniu "2014 US Open Goes Polish". Pytana, co jest kluczem do tego, że już od kilku lat utrzymuje się w czołówce światowej, występująca w tegorocznym US Open z numerem czwartym krakowianka wyjaśniła, że jest to kwestia dobrej gry przez cały sezon, a nie tylko w jednym czy dwóch turniejach. - Staram się grać na tym samym poziomie przez cały rok i do tej pory mi się to udaje. Najbardziej cieszę się z tego, że cały czas jestem w pierwszej piątce - dodała. Także trener krakowianki Tomasz Wiktorowski był dobrej myśli. Nie krył, że Sharon Fichman z którą Radwańska zmierzy się na pierwszy ogień "jest w jej zasięgu". - Po ostatnich turniejach i treningach, które tutaj przeprowadzaliśmy podchodzimy do pierwszej rundy optymistycznie. Co najważniejsze, Agnieszka jest zdrowa i w dobrej formie. Początkowe mecze są jednak zawsze trudne. Dlatego zarówno do pierwszego pojedynku, jak też do całego turnieju musi przystąpić bardzo skoncentrowana - tłumaczył. W nawiązaniu do niedawnej wypowiedzi swojej podopiecznej, która zwróciła uwagę, że ponieważ nie ma takich warunków fizycznych jak niektóre rywalki, musi używać innych atutów, trener skwitował obrazowo: - Jak się nie ma tu, to trzeba mieć tu - wskazując na głowę. Do konsulatu na tradycyjne, zorganizowane po raz piąty i cieszące się ogromnym powodzeniem spotkanie z tenisistkami i tenisistami polskimi oraz polskiego pochodzenia przybyło blisko 20 sportowców biorących udział w tegorocznym turnieju US Open. Znalazły się w tym gronie m.in. Sabine Lisicki, Alicja Rosolska oraz Caroline Wozniacki. Nie zdążył dotrzeć do Nowego Jorku Jerzy Janowicz, który tego samego dnia uległ w finałowym pojedynku turnieju ATP Winston-Salem w Karolinie Północnej Czechowi Lukasowi Rosolowi. Polacy mówili w sobotę wieczorem bez kompleksów o występach czekających ich na rozpoczynającej się w poniedziałek nowojorskiej imprezie. Katarzyna Piter, która spotka się w pierwszej rundzie z Aleksandrą Krunic z Serbii, indagowana, czy chce czymś zaskoczyć przeciwniczkę, odparła przecząco. Zapewniła jednak, że jest dobrze przygotowana, będzie próbowała solidnie grać i zademonstrować to, co najlepiej potrafi. - Obydwie się dobrze znamy i grałyśmy razem w debla, toteż mecz będzie trochę mentalny. Na pewno jednak będzie ciekawie. Moim zdaniem ważny będzie zwłaszcza początek spotkania - przewidywała. Paula Kania na temat swej rywalki Chinki Qiang Wang niewiele mogła powiedzieć. - Nie znam jej, nigdy nie słyszałam jej nazwiska, ani nie wiem jak wygląda. Jest tu jednak wysoki poziom i nie ma łatwych meczy. Ale co tu dużo mówić, zawsze nastawiam się na to, żeby zwyciężyć - przekonywała. Na nowojorskim Arthur Ashe Stadium zlokalizowanym w Flushing Meadows-Corona Park w dzielnicy Queens wystąpią także polscy debliści Marcin Matkowski i Mariusz Fyrstenberg. - Na turnieju panuje fajna atmosfera. Zawsze się nam tutaj dobrze gra i z przyjemnością wracamy co roku do tego miejsca - mówił Matkowski. Przypomniał, że razem z Fyrstenbergiem byli w US Open raz w finale. Polscy debliści poznają swoich pierwszych rywali w niedzielę. - Najlepiej gra się nam na kortach twardych, więc mam nadzieję, że pokażemy się z dobrej strony - zapowiedział tenisista. Pośród tłumu entuzjastów "2014 US Open Goes Polish", którzy wypełnili siedzibę konsulatu był także były trener Urszuli Radwańskiej, która w eliminacjach do turnieju przegrała z Holenderką Richel Hogenkamp, Maciek Synówka. Nazwał Polkę bardzo dobrą i pracowitą zawodniczką, która zasługuje na to, żeby być w pierwszej setce. - Udowodniła zresztą, że może być w pierwszej pięćdziesiątce, a nawet w pierwszej trzydziestce - podkreślił. Trener w superlatywach wyrażał się o sytuacji w polskim tenisie. Uznał ją w ogóle za najlepszą w historii. - Mamy bardzo dużo zawodników w turniejach wielkoszlemowych. Nie tylko zresztą sportowców, ale działaczy, trenerów, fizjoterapeutów, osób wokół zawodników i w ogóle wszechstronną ekipę. Pamiętam, że kiedy dorastałem, gdy Polak grał w +szlemie+, choćby w deblu, było to wielkie wydarzenie. Teraz jest to spora kolonia tenisistów - uzasadnił szkoleniowiec. Synówka zaznaczył, że zawodnicy, którzy mieszczą się czołówce, rozwijają swoje kariery indywidualnie, przy dużym poświęceniu rodziców. Nie ma to związku z jakimś ogólnym programem sportowym. Jak jednak zaakcentował, zawodnicy w pewnym momencie swej kariery otrzymywali fundusze z Polskiego Związku Tenisowego. Stwierdził jednocześnie, że powinien się poprawić system naboru i szkolenie podstawowe w najmłodszych kategoriach. Synówka jest obecnie trenerem amerykańskiej tenisistki Coco Vandeweghe. Określił ją jako niezwykle utalentowaną, zdolną, posiadającą ogromny potencjał i drugi z najlepszych serwisów po Serenie Williams. Poinformował, że znajduje się ona na pierwszym miejscu we wszelkich statystykach w USA, jeśli idzie o ilość punktów wygranych po pierwszym serwisie. Jest natomiast trzecia pod względem szybkości pierwszego serwisu w tym sezonie. Pomysłodawcą corocznego spotkania jest Paweł Gąsior, działacz sportowy, organizator polonijnych mistrzostw świata w golfie i tenisie. Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski