Najlepsza polska tenisistka pierwszy raz zabrała głos na temat tego, co wydarzyło się w Ejlacie miesiąc temu. Po zwycięstwie nad reprezentacją gospodarzy Agnieszka razem z siostrą Urszulą i trenerem Tomaszem Wiktorowskim zdawkowo odpowiadali na konferencji prasowej na pytania dziennikarzy. Widać było, że cała trójka jest mocno zdenerwowana. Okazało się, że takie zachowanie polskiej ekipy to wynik zachowania izraelskich kibiców, którzy obrażali nasze zawodniczki. "Działo się tam wiele rzeczy, które nie powinny mieć miejsca na tym poziomie. To było niesportowe zachowanie" - powiedziała Agnieszka Radwańska w rozmowie z grupą dziennikarzy, z którymi spotkała się w Indian Wells, gdzie właśnie odbywa się turniej WTA. "Organizatorzy i sędzia meczu nie mieli kontroli nad tym, co się działo. Nie spodziewałam się czegoś takiego na imprezie ITF (Międzynarodowa Federacja Tenisowa, która organizuje też Wielkie Szlemy - przyp. red.). Byłam bardzo zawiedziona. Grałyśmy trzy wyrównane mecze, po singlach było 1-1, debel decydował o zwycięstwie, a było dużo nerwów i presji. Nie spodziewaliśmy się, że fani gospodarzy będą dopingować nas, ale liczyliśmy, że zachowają się fair" - stwierdziła starsza z sióstr Radwańskich. Agnieszka dodała też, że Tomasz Wiktorowski i reszta polskiej ekipy złożyli protest do ITF. Dla niej to było zdecydowanie najgorsze doświadczenie w karierze. "Nie było tam żadnej ochrony, nie czuliśmy się bezpiecznie, nie było żadnej kontroli, cały czas krzyki. To było straszne" - dodała czwarta rakieta świata. Według polskich mediów nasze zawodniczki były wyzywane, nazywano je m.in. "katolickimi sukami".