Dziennikarze pytali Polkę, czy walcząc ze starszą o dziewięć lat Williams czuła, że gra przeciwko komuś, kto ma 34 lata i znajduje się o 12 pozycji niżej w rankingu WTA od niej, czy też raczej z kimś, kto ma w dorobku siedem tytułów wielkoszlemowych. - Dziś to była osoba, która gra tak dobrze, że zwyciężyła siedem razy w Wielkim Szlemie. Zdecydowanie nie wyglądała jak 34-latkę. We wcześniejszych rundach miała trudne mecze, ale mimo to była szybka, świeża i prezentowała się bardzo dobrze - podkreśliła rozstawiona z numerem szóstym Radwańska. Ma ona do siebie pretensje o kilka wymian, które - jak sama zaznaczyła - powinna była w tym spotkaniu rozstrzygnąć na swoją korzyść. - Nie potrafiłam wykończyć akcji. Piłki nagle wracały na moją stronę. Było kilka takich istotnych momentów. Nawet jedna, dwie piłki w takich spotkaniach robią wielką różnicę. Zabrakło mi kilku dobrych decyzji w ważnych chwilach - wyliczała podopieczna Tomasza Wiktorowskiego. Przyznała, że Williams trochę zaskoczyła ją swoją dobrą grą w trzecim secie. Amerykanka zaimponowała jej dużą konsekwencją. - Dobrze też returnowała. Praktycznie każdy mój pierwszy serwis, który trafiał w pole gry, wracał na moją połowę kortu. Venus miała dziś naprawdę odpowiedź na wszystko - oceniła szósta rakieta świata. Z 18. na światowej liście rywalką wygrała trzy poprzednie ich konfrontacje. W poniedziałek - jej zdaniem - ta zaprezentowała się znacznie lepiej. - Grała bardzo solidnie i dobrze serwowała. Świetnie też poruszała się po korcie. Piłka latała wolniej niż w dzień. Zakładam, że wpływ na to miały panujące o tej porze warunki. Wolę szybszą grę, gdy walczę z Venus, ale trzeba mieć na uwadze, że to była nocna sesja - zaznaczyła. Radwańska z bardzo dobrej strony pokazała się w drugiej partii. Nie była jednak w stanie kontynuować tego w decydującej odsłonie. - Wszystkie trzy sety rozstrzygnęły się z wyraźną przewagą. Poszczególne gemy były jednak bardzo zacięte. W kluczowych momentach nie wykorzystałam swoich szans. Zbyt szybko "odpadłam", zwłaszcza w trzeciej partii - podkreśliła. Przedstawiciele mediów - tak jak na wszystkich poprzednich konferencjach prasowych w Melbourne - spytali krakowiankę o początki współpracy z Martiną Navratilovą, która dołączyła do jej sztabu jako konsultantka. - Mieliśmy tu i w Sydney dobry czas. Oczywiście, rezultat nie jest zbyt satysfakcjonujący. Ale muszę sobie z tym radzić, wrócić na kort i trenować. Po prostu zapomnieć i skupić się na kolejnym występie - zaznaczyła krakowianka. W najbliższym czasie czeka ją udział w meczu 1. rundy Grupy Światowej Pucharu Federacji z Rosją, który odbędzie się w jej rodzinnym mieście w dniach 7-8 lutego. Później wyruszy na turniej WTA do Dubaju. - Ze względu na miejsce rozgrywania najbliższego spotkania Fed Cupu zostanę w domu przez dwa tygodnie, co ma swoje plusy. Czeka nas ciężki pojedynek. Nie mogę się go już doczekać. Pierwszy raz zagramy w elicie, to ekscytujące - dodała. Ostrożnie podchodzi do składania obietnic przed lutową konfrontacją ze "Sborną" i dalszej drogi "Biało-czerwonych" w tegorocznej edycji Pucharu Federacji. - Nie sądziłam, że zdołamy awansować do Grupy Światowej, a udało nam się to. Zagrałyśmy kilka dobrych meczów. W spotkaniu z Rosją nie mamy nic do stracenia. Pierwszy raz zagramy w ośmiozespołowej elicie, to już wielki sukces. Ale spróbujemy powalczyć - powiedziała Agnieszka Radwańska.